poniedziałek, 13 września 2010

Just another boring day in Kyoto...

No, seriously, it is quite boring. It's not China after all. But I decided I won't waste 4 years of studies just because I like China more. And in fact I performed today my first successful Japanese-Mandarin translation, so maybe it is after all possible to make my mind switch smoothly between the two languages. It wasn't anything difficult today, just had to say "if you loose the bike, 3,ooo yen fee applies", but I'm still kind of proud of myself.
I decided to seat on my ass for a couple of days to learn. As a result I just seat and wait for somebody to be on-line at Facebook. After I post this I will learn! One hour, no distractions.
Just why, oh, why, Japanese is not the language of Jet Li??
Well, there is nothing that forbids me to speak Japanese and Mandarin as well, is there... And I will speak both. Just now it's time to focus on the first one... F o c u s!

Just couple more sentences:

I decided to take a super-fast Nozomi train to Tokyo on October the 1st, and than go to Yamanashi prefecture to work with horses for a month or so a the foot of Fuji-san. My Shikoku adventure with 88 temples will wait till November, when the weather is more merciful for cyclists. Now my blue bike is just a ordinary Kyoto commuter, though it stands out among Japanese funny city bikes. Not only with its drop handle-bar, but with speed! Drivers hate me and honk at me furiously as they're not used to bikes on the road, but I'm starting to actually like racing like crazy between cars. My favourite moment is when bus passes me without even noticing I'm there and I can just feel it rubbing on my shoulder. Recommended for all adrenaline seekers. London traffic compared to that is nothing!




Japończycy wciąż nie przestają mnie zadziwiać swoją wiedzą, a raczej niewiedzą na temat Polski. Najbardziej podobało mi się, kiedy własciciel Hannari z mądrą miną oświadczył, że zna nazwisko słynnego polskiego kompozytora, tylko chwilowo zapomniał. Dałam mu czas na znalezienie potrzebnej szufladki w pamięci. I nagle usłyszałam "Mozart"!
Wczoraj, kiedy jak zwykle musiałam zatrzymać kogoś i spytać o drogę, padło na elegancką panienkę na przejściu dla pieszych. Oczywiście nie omieszkała mnie spytać skąd jestem, a ja nie omieszkałam upewnić się, czy ona na pewno wie, gdzie leży ten egzotyczny kraj, o którym mowa. Jasne, że wiem, odpowiedziała, przecież regularnie zamawiam słynne polskie staniki. Spojrzałam na nią, jak na nienormalną, więc sądząć, że nie rozumiem, wykonała kilka dziwnych ruchów w okolicach klatki piersiowej. Potwierdziłam, że wiem, co to jest stanik, ale moja mina wciąż była chyba dość niepewna, Japońska elegantka dodała więc szybko, że majtki też oczywiście sprowadza z Polski, choć osobiście bardziej podobają jej się staniki. Kiedy w opisie padło słowo "koronka", w mojej głowie wreszcie zapaliła się mała żaróweczka i zwozumiałam, że chodzi o Koniaków. Słynne majty z Koniakowa....

Wrzucę trochę zdjęć później, a teraz jednak spróbuję się skupić na nauce. Chociaż godzinę. Wypadało by też dowiedzieć się czegoś, o nowym premierze Japonii, kiedy go już dziś wreszcie wybiorą...

Teraz - nauka! W końcu muszę trochę ogarnąć ten Japoński, jeśli chcę dotrzymać złożonej samej sobie obietnicy i już nigdy nie podawać jedzenia w żadnej, nawet najlepszej restrauracji. Kolejnym krokiem będzie regularne jedzenie w najlepszych restauracjach, ale na razie skupmy się na nie pracowaniu tam.

N a u k a !


And why the hell I again can't change the font??? It's just something I can't stand, not being able to edit the text without any particular reason!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz